Dzisiaj na tapetę idą naleśniki, czyli jedno z moich ukochany dań. Będą one całkowicie wegańskie (o ile nie zastąpicie syropu z agawy miodem) co nie znaczy, że są okropne. Wiele ludzi uważa, że jeśli coś jest bez mięsa, jajek lub mleka to nie nadaje się do jedzenia. Chcę przełamywać to stereotypowe myślenie i pokazywać Wam coraz to smaczniejsze wegańskie dania. Jak już wcześniej Wam mówiłam nie jestem jeszcze 100 % weganką. Jednym z produktów którego nie wyeliminowałam z diety i również z tego dania jest miód. Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego piszcie w komentarzach na dole z miłą chęcią Wam wyjaśnię. A teraz pora na naleśniki :) Zapraszam!
- Ciasto
- 0,5 szklanki mąki owsianej
- 1,5 do 2 szklanek wody
- 0,5 łyżeczki cukru wanilinowego
- 2 łyżki oleju
Przygotowanie:
Wszystkie składniki wrzucam do miski. Początkowo dodaję 1,5 szklanki wody by konsystencja nie była zbyt wodnista. Całość mieszam za pomocą trzepaczki. Następnie odstawiam je na około 30 minut by gluten zawarty w mące mógł spokojnie współpracować z wodą. Jeśli po tym czasie ciasto jest zbyt gęste dolewam tyle wody by konsystencja była idealna.
Naleśniki smażę na patelni teflonowej bez użycia tłuszczu.
- Mus
- 2 gruszki
Przygotowanie:
Owoce obieram kroję na małe kawałki i duszę początkowo pod przykryciem do uzyskania musu. Gdy jabłka się rozklarują zdejmuję pokrywkę i smażę 10 minut ciągle mieszając. Gruszki będą w kawałkach co nada musu (dajcie znać czy tak to się pisze bo sama nie wiem) ciekawej konsystencji.
- orzechy włoskie ( posiekane i podprażone na suchej patelni)
- syrop z agawy / syrop klonowy / miód ( ja użyłam miodu)
Podawanie naleśników:
Naleśniki przekładam musem i składam w trójkąt. Następnie podgrzewam je na suchej patelni z obu stron. Przed podaniem obsypuję je prażonymi orzechami i polewam obficie miodem lub syropem.
Naleśniki są obłędne. W znaczniej części zawierają naturalne cukry więc zjedzenie ich nie powoduję większych wyrzutów sumienia. Mam nadzieje, że spróbujecie, a Ci którzy mieli okazje ich u mnie spróbować podzielą się swoją opinią.
Buziaki i do następnego
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz